piątek, 24 sierpnia 2012

Omega Lotus czyli prawie jak taxi



Szanowni Czytelnicy,

jako początek mojej przygody z blogiem chciałbym zaprezentować Wam pojazd, który pierwszy przychodzi mi na myśl podczas rozmyślania o samochodach moich marzeń.

Jego główną zaletą, która przyciąga moją uwagę jest jego charakter wilka w owczej skórze. Bo czy oglądając zdjęcia/filmy z Omega Lotus (bo o niej mowa) każdy zauważy szczegóły jego budowy zdradzające wersję budowaną przez Lotusa. Ilu z niedoświadczonych fanów motoryzacji przewinie zdjęcie z komentarzem: "następna przerdzewiała taxówka ze spoilerami"?! Że nie wspomnę o ewentualnym spotkaniu na drodze z młodym (chodź niekoniecznie) gniewnym w BMW 316i labo Focusie TDCi.


Fot. daveoflogic flickr.com/photos/daveoflogic


A tu niespodzianka. Wzięta na warsztat przez konstruktorów Lotusa Omega 3000 była w latach 90'tych prawdziwym rarytasem (którym pozostaje do dzisiaj) i ścigantem na miarę M5 czy E500 (od którego była tańsza).

Zawieszenie od Lotusa + dedykowane opony Goodyear gwarantowały doskonałe trzymanie drogi, rozwiercony silnik 3.0 24V do 3.6 litra z dwiema turbinami Garrett AiResearch osiągał 377KM co już zapowiada dobra zabawę. Maksymalny moment obrotowy to 568 Nm dopełnia dzieła zniszczenia. 

Fot. exfordy flickr.com/photos/exford


Układ napędowy był tak wysilony, że musiano zastosować skrzynię biegów z Corvette ZR1.


Po szczegółowe dane zainteresowanych zapraszam na stronę Wiki: Lotus Omega

 Z ciekawostek można dodać, iż Omega była produkowana tylko w jednym kolorze, tzw. Imperial Greek, który każdemu rasowemu mężczyźnie przypomina kolor czarny, a swoje drugie ja odkrywa po spoglądaniu pod różnymi kątami.

Fot. daveoflogic flickr.com/photos/daveoflogic


Drugą ciekawostką jest fakt, iż pojazd uznawany jest jako model Lotusa i każda sztuka ma swój numer.

Niestety, jak większość tego typu modeli, tworzonych i akceptowanych przez pasjonatów - bez zwracania uwagi na rentowność i koszty - i produkcja Lotusa Carltona (nazwa wersji angielskiej) nie potrwała długo. Pojazd wyszedł z fabryki w liczbie 950 szt. produkowanych w latach 90-92.

Dzisiaj większość zachowanych egzemplarzy jest w posiadaniu pasjonatów z Rosji i Skandynawii, a okazjonalne ogłoszenia o sprzedaży opiewają na kwoty 40 tyś euro wzwyż.

Na zakończenie krótki filmik przedstawiający do czego nie powinno się używać klasycznego wozu o dużej mocy:



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz