piątek, 24 października 2014

Honda Jazz czyli marzenie mieszczucha...

Witam ponownie na moim blogu.
Dzisiaj poruszę temat autka miejskiego produkcji japońskiej - Hondy Jazz.

Przy projekcie powstałego w 1981 roku autka miejskiego (znanego też pod nazwą "City") pracował min. syn założyciela firmy - Hirotoshi Honda. Jego pomysłu była wersja turbo wyposażona w silnik 1231cc, dysponujący mocą 100PS. Ciekawostką konstrukcyjną była aluminiowa głowica z magnezową pokrywą zaworów oraz jednopunktowy wtrysk kontrolowany komputerem niwelujący tzw "turbo dziurę". W kolejnej fazie produkcji wprowadzono intercooler dzięki któremu moc wzrosła do 110PS. Całości dopełniało niezależne zawieszenie wszystkich kół i pakiet stylistyczny. Autko prezentowało się następująco:


  

Były też oczywiście wersje "normalne" wyposażone w silniki o tej samej pojemności, osiągające moc od 44 do 67 PS w zależności od wersji oraz do wyboru tradycyjne skrzynie biegów manualne (4 i 5 biegów), automatyczne (2+nadbieg - Hondamatic) oraz manualna skrzynia Hypershift posiadającą nadbiegi dla 2,3 i 4 biegu (dające łącznie 7 biegów!).
Samochód można było kupić w tandemie z Motocompo.(link)

Różnice stylistyczne widać na pierwszy rzut oka:



W 1984r. powstał również, zaprojektowany przez studio Pininfarina - mający wiele uroku model kabrio. Wyposażony w silnik wolnossący o mocy 67PS.


W Europie model AA - czyli pierwszy Jazz/City był niedostępny, dlatego jest praktycznie nieznany.

Dopiero w roku 2001 pojawił się w sprzedaży (również na rynku EU) model Jazz - występujący w Japonii i USA jako Fit.


Najpopularniejszą jednostką jest, wyposażona w dwie świece na cylinder, ośmiomio zaworowa jednostka o pojemności 1339cc i mocy 83PS oznaczona symbolem L13A i znana jako 1.4  i-DSI (czemu 1.4 ??!!)
Drugim silnikiem dostępnym na rynku rodzimym jest jednostka również ośmiozaworowa, o pojemności 1246cc L12A o mocy 75PS. Model występuje również z mało popularnym silnikiem L15A o pojemności 1496cc i mocy 88 i 110PS. W wersji na rynek Japońskie auto można kupić z napędem na cztery koła - AWD. Skrzynie biegów do wyboru - pięciobiegowa manualna, i pięciobiegowa CVT - wariator (na rynku rodzimym Fit dostępny był tylko "w automacie"). Obie niestety obarczone wadami fabrycznymi, bardzo nielicznymi dla modelu Jazz.

W roku 2005 samochód przeszedł lifting stylistyczny nadający mu ciekawszego (nadal nie porywającego) wyglądu:


Wprowadzony w roku 2008 model mk3 (dla niektórych mk2) nadał Jazzowi kształtów bardziej obłych, niemniej nawiązujących do poprzedniego modelu:


Z uwagi na popularność modelu - wynikająca głównie z niezawodności plasującej małą Hondę na szczycie europejskich, amerykańskich i nawet japońskich rankingów - gamę silnikową rozszerzono o modele pozwalające kierowcy na odrobinę szaleństwa. Mamy zatem do wyboru:

-1.2 i-VTEC 90KM - 1198 cc
-1.4 i-VTEC 100KM - 1496 cc
-1.5 i-VTEC 117KM - 1496cc 
oraz hybrydową jednostkę 1.3 IMA 88KM

Do wybrania tradycyjnie skrzynie pięciobiegowe: automatyczna CVT i manualna. 

Całkiem niebrzydki "Sport" na rynek USA:


W planach oczywiście kolejny model w którym design idzie w coraz lepszym kierunku:




A po co właściwie piszę o tym samochodzie skoro wielu powie że nie jest ani fascynujący, ani porywający, ani nawet ładny..?...!...

Kupiłem sobie taki, z 2003r. 1.4 i-DSI z przebiegiem 106 tyś mil. I powiem Wam moi kochani - jestem zakochany. Po zajęciu miejsca w środku, przenosimy się w czasoprzestrzeni. Coś co wydawało się małe - nagle jest duże, jak w głupawych komediach. Rozwiązania ułatwiające życie są przemyślane do samego końca (można np. odsunąć przedni fotel stojąc w tylnych drzwiach). Silnik naprawdę żwawy - chociaż brakuje mu "hondowskiej góry". No i pali mi (mi któremu wszystko pali 10 i więcej) w cyklu mieszanym 7-8l (zależy od pogody i klimy). 
Moja wersja (SE na rynek UK) ma klymę (której prawie nie używam, ale jest :D ), cztery szyby w prondzie, grzane lustra z elektryczną regulacją i elektryczny szyberdach (oba ostatnie to opcja, jak wynika z Glassa)- czyli wszystko co jest potrzebne.

Każdemu kto potrzebuje autka dla rodziny 2+1 polecam Jazza - nie zawiedziecie się. A wygląd , cóż... Zawsze można zaszaleć...



A dla bogatych, szalonych, mających dużo czasu albo wszystkiego na raz:



środa, 26 marca 2014

Nie ufaj w ciemno sprzedawcom z "zachodu" czyli wszędzie oszukują

Szanowni i cierpliwi moi czytelnicy. Dzisiejszy temat z innej beczki i pierwszy taki na moim blogu (może nie ostatni), niemniej nie mogłem go nie napisać.

Jak zapewne wiecie, od prawie roku mieszkamy na terytorium UK - gdzie pracuje. Naturalna kolejnością rzeczy jest nabycie “zepsutego” auta RHD (kierownica po prawej jakby ktoś nie złapał).
W związku z tym naszła mnie pewna refleksja która niby jest oczywista, ale Polacy zdają się o niej nie wiedzieć. Chodzi o oszukiwanie przy sprzedaży pojazdów (auto, skuter, motor – cokolwiek, co jeździ a przynajmniej powinno).

Od wielu lat utarło się w Polsce powiedzenie, ze “na zachodzie” ludzie są bogaci to regularnie - najlepiej co roku - kupują nowy woź  (nowy-nowy, a nie nowy-inny). W związku z tym stary sprzedają - wiadomo że tanio, aby szybko pozbyć się “problemu”. Domniemam, że jest to bzdura wymyślona na potrzeby “jeleni” przez pierwszych “nowo ustrojowych” cwaniaczkow-handlarzykow, aby wyjaśnić o wiele niższe ceny swoich igiełek.

A jest to moi kochani  - g**no prawda, gdyż:
-  80% ludzi nie jest bogatych (o ile nie więcej) tylko zarabiają normalnie, i z uwagi na patologiczna sytuacje PL nam WYDAJA się bogaci.
Ludzie dbają o swoje pieniądze, a co za tym idzie nikt normalny nie sprzeda naprawdę dobrego auta za półdarmo tylko dlatego, ze kolor się znudził (wiadomo, jak wszędzie zdarzają się wyjątki).
Handlarz sprzedaje swoje auta ZAROBKOWO, dlatego oczywistym jest fakt, ze są droższe niż sprzedawane prywatnie - gwarancja, renoma firmy, plac itp. kosztują

Ale co to ma do UK?

Ano to, ze Anglicy tak samo oszukują jak Polacy (i zapewne Niemcy, Francuzi itp. itd.). Próbują ukryć wady i sprzedawać  złomy w cenie normalnego auta. Różnica jest taka, że nie zadają sobie w tej materii tyle trudu, dlatego łatwiej rozgryźć przeciętnego “ściemniacza”. Pomimo domniemanego bogactwa potrafią cwaniakować dla £300 co zgodnie z założeniem nie ma prawa mieć miejsca – a ma.

Idąc dalej. Moja praca w UK polega min. na przeglądaniu setek ogłoszeń o sprzedaży samochodów dziennie. Tendencja szczególnie wśród starych jest taka, iż im drożej tym większy przebieg (oczywiście do pewnego pułapu) – świadczy to tylko o tym, co kryje takie ogłoszenie miedzy wierszami. Ale nikt nie pisze tego wprost zapewne licząc na naiwność kupującego.

Różnica względem rynku PL skoro z tej perspektywy piszę polega na tym, że dokładając do ceny 10-15% kupujesz pojazd w firmie - autohandlu gdzie wszystko jest jasne i klarowne. W razie “przekrętu” sprawa traktowana jest poważnie, zarówno przez sprzedawcę który ryzykuje swoja reputacje, jak i ewentualnie powiadomione służby.

Co z tego wynika: nie ma czegoś takiego jak okazja (poza wspomnianymi wyżej wyjątkami) cenowa. Okazja jest wtedy, kiedy woź jest dobry i zadbany pomimo wieku i przejechanych kilometrów.  A handlarz który oferuje (jego zdaniem) pełnowartościowy towar za 80% ceny z rynku poza Polską (bo rynek w Ojczyźnie Mickiewicza kieruje się trochę innymi zasadami niż ekonomii) jest oszustem, i zgodnie z zasada “kłamca zawsze pozostanie kłamcą” nie należy wchodzić z nim w ŻADNE układy.
Im szybciej moi drodzy Rodacy się do tego przyzwyczaimy, tym szybciej przestaniemy być złomowiskiem Europy. 
Ładny lakier i "nowa buda po fejslifcie (albo innej zmianie modelu w tym samym roku)", naprawdę nie dodaje prestiżu jak trzeba je pchać albo rozpadnie się przy kolizji z królikiem.

A dlaczego właściwie o tym wszystkim piszę? Ano zwiedziony wpojoną w głowę zasadą uczciwości „na zachodzie” kupiłem Peugeota 306 1.4 właściwie bez sprawdzania w którym po ~2000km padł silnik – ewidentnie upiększony „na sztukę” dla jelenia (czyt. mnie). 

A ogłoszenie było takie ładne i miało być tak pięknie…