Kochani moim czytelnicy (o ile jeszcze jacyś pozostali). Po bardzo długiej przerwie witam Was ponownie.
Taka ogromna obsuwa
ma swoje podłoże w zawirowaniach w moim i mojej rodziny życiorysie (min.
przeprowadzamy się do UK gdzie ja od 4 miesięcy pracuje).
Ten przydługawy, mało
interesujący wstęp, ma na celu wątpliwej jakości wytłumaczenie dlaczego tak naprawdę
mój blog popadł w niełaskę autora.
Niemniej z tym
koniec, w związku z tym przedstawiam Wam dzisiaj auto, które jest kwintesencja
tego czym jarałem się za małolata czyli
w latach 90tych – znanym w PL jako Nissan 300ZX.
Historia modelu
zaczyna się w 1983r. na rynku japońskim (jeszcze pod marka Datsun), gdzie figurował
nieprzerwanie do roku 2000 (koniec produkcji Z32) pod odpowiadającym silnikowi
oznaczeniem (200Z/ZS/ZG, 300ZX). Gama silnikowa w modelu Z31 zamykała się do dwóch,
o pojemnościach 2 oraz 3 litrów wyposażonych w turbo oraz wolnossące (moce oscylujące
w zakresie ~150-200BHP).
W roku 1989 pojawiła
się odmiana Z32 (druga a zarazem ostatnia odsłona modelu) w której stosowano
silniki tylko 3 litrowe, dysponujące odpowiednio mocą w wersji wolnossącej ~220KM, a turbo
(bi-turbo) ~300KM. Mało kto wie, że występowała również odmiana cabrio (na
zdjęciu wersja hardtop).
Kochani, ale dlaczego właściwie ten samochód
tak działał na moja młodzieńczą wyobraźnie, czy to (jakże modna w latach 80 I
90) klinowata bryła nadwozia z dynamicznie (jak ja kocham to słowo) opadającą
linią tylnej szyby. A może przednie lampy zagadkowy wychodzące z nadwozia a w późniejszym
modelu zalotnie ukryte w zagłębieniach nadwozia. Ten samochód stojąc wyglądał
na szybszego niż 90% ówczesnych pojazdów jeżdżących w PL przy max prędkości. Do
tego świst dwóch turbosprężarek (kto by patrzył na modele “bez”) pobudzał wyobraźnie
I ciarki na plecach u młodego maniaka prędkości I przyspieszeń rodem z myśliwców
bojowych US Army.
Z może chodziło
tylko o dźwięk i niebieski dymek m który w japońskim aucie z lat 90tych musiał
się pojawić:
Powiem szczerze,
ze jak pierwszy raz zobaczyłem 350z to bylem autentycznie załamany – co to za
zabawka dla zniewieściałych fryzjerów w damskich majtkach?!
Takie były
niestety trendy, nie było już miejsca na drogi i ciężki pojazd sportowy, Nissan
potrzebował czegoś mniejszego, o nowoczesnym wyglądzie. Całe szczęście, że
zachował się napęd RWD – co swoją drogą (moim skromnym zdaniem) przyczyniło się
do sukcesu sprzedażowego.
Teraz, po latach
doceniam zwartą konstrukcje I świetne właściwości trakcyjne, niemniej wtedy było
to dla mnie gorsze niż Firebird z silnikiem 3.1 I automatyczna skrzynią albo
Mustang z lat 80tych – porażka na całej linii i obraza dla historii modelu.
Na zakończenie dzisiejszego
wywodu zapraszam na zwyczajowy filmik o prezentowanym pojeździe (wersja turbo
modelu Z32):